W dniu 24 września 2024 na Skałce w Auli Seminarium Ojców Paulinów odbył się ,,Uroczysty Koncert poświęcony pamięci Wielkiego Artysty prof. Stefana Wojtasa ‘’. Został on przygotowany i prowadzony przez mec. Stanisława Kłysa z Okręgowej Rady Adwokackiej w Krakowie oraz dzięki zaproszeniu i życzliwości Przeora Klasztoru na Skałce O.Dr. Mariusza Tybulskiego Osspe. W czasie tego koncertu wystąpili uczniowie i studenci prof. Stefana Wojtasa - Yehuda Prokopowicz, dr Piotr Machnik i dr Krzysztof Książek. Swoimi wspomnieniami o profesorze podzielili się Anna Woźniakowska- krytyk muzyczny oraz Leszek Mikos- przedsiębiorca i meloman. Poniżej dzielimy się z Państwem wspomnieniem autorstwa Anny Woźniakowskiej.
Krzysztof Książek
Kiedy poproszono mnie o wspomnienie o Stefanie Wojtasie, zaczęłam się zastanawiać co mogę powiedzieć o moim nieco młodszym koledze, którego znałam ponad sześćdziesiąt lat... I przyszło mi na myśl, że Stefan uosabiał ten typ zakopiańczyka, który nam nakreślili dziewiętnastowieczni odkrywcy Zakopanego.
Bo Stefan – tak jak tamci górale – był człowiekiem ciężkiej pracy; człowiekiem który kochał piękno (niestety część współczesnych zakopiańczyków tę cechę absolutnie zatraciła); człowiekiem który czuł się całe życie wolny i swobodny i umiał iść za marzeniem, realizować swoje marzenia…
O fortepianie, o pianistyce, o literaturze fortepianowej wiedział wszystko. Cierpię że Go nie ma, bo był mi podporą gdy występujący na filharmonicznej estradzie pianiści bisowali, a ja nie zawsze potrafiłam rozpoznać, co grają. Wystarczyło zapytać: - Stefan, co to było? - zawsze dostawałam należytą odpowiedź. Gdy dziś pytam o to obecnych na sali pianistów, większość mówi: - nie wiem...
Był człowiekiem ciężkiej pracy właściwie od dziecka, bo chodził zawsze do dwóch szkół: podstawowa szkoła powszechna i szkoła muzyczna; liceum ogólnokształcące w Zakopanem i średnia szkoła muzyczna w Krakowie, w której bywał na szczęście raz w tygodniu ale musiał przecież ćwiczyć; studia pianistyczne w krakowskiej uczelni z perspektywą bariery wirtuoza bo miał ku temu wszelkie dane. Niestety narastająca z biegiem czasu trema nie pozwoliła zrealizować tej chęci. Musiał znaleźć jakieś inne ujście dla swej muzycznej pasji. Odnajdywał je w różnych gatunkach muzyki. A wszystko, czego się podejmował, czynił szalenie dokładnie, rzetelnie, tak jak zwykliśmy tego oczekiwać od rzemieślników góralskich. Nie jest przypadkiem, że kiedy Ewa Demarczyk, z którą wiele lat przecież współpracował, po zakończeniu kariery usunęła się w cień i właściwie wyobcowała, Stefan był jednym z niewielu ludzi których tolerowała, którym pozwalała na utrzymywanie kontaktu z sobą. Bo Stefan był wierny w przyjaźni…
Anna Woźniakowska
Stefan jako pedagog… Obserwowałam jego uczniów na różnym etapie ich poznawania kunsztu pianistycznego, czasem mi się wydawało że coś robią nie tak. A On mówił: zostaw, oni to zrozumieją, poprawią. I rzeczywiście tak było. Pozostawiał swoim uczniom wolność jednocześnie uważnie i dobrze ich prowadząc. Na koncercie poświęconym pamięci Stefana Wojtasa zorganizowanym przez mec. Stanisława Kłysa z radością słuchałam jak pięknym dźwiękiem grał Yehuda Prokopowicz. Ale takim pięknym, szlachetnym dźwiękiem grał i sam Stefan , co można stwierdzić na jego nagraniach. Tak grają wszyscy jego uczniowie. Uczyli się słuchać i szukać pięknego dźwięku.
Jak powiedziałam, umiał realizować swoje plany a jak do czegoś się brał, to robił to solidnie, z pełnym zaangażowaniem. Kiedy w 1991 roku usłyszałam że stanął do konkursu na dyrektora szkoły i że wygrał ten konkurs zapytałam: Stefan na litość Boską, po co ci to jest potrzebne? A On odpowiedział: nie mogę znieść, że toalety brzydko pachną ( powiedział to bardziej dosadnie) a dyrekcja mówi, że nic się z tym nie da zrobić. Oczywiście Stefan zmodernizował nie tylko toalety. Zrealizował swoją wspaniałą wizję wybudowania sali koncertowej. Uczynił z Państwowej Szkoły Muzycznej II st. placówkę tak ważną, jak niegdyś ważna na mapie muzycznej Krakowa była jej poprzedniczka, Państwowa Średnia Szkoła Muzyczna przy Warszawskiej, ta którą On kończył i którą też i ja miałam zaszczyt kończyć.
Yehuda Prokopowicz
Do ostatka kochał życie…narty, to chyba narty przyprawiły go o lekkie kalectwo ale przecież z nich nie zrezygnował, jak tylko mógł to na te narty wyskakiwał w góry. Przerwę semestralną najczęściej spędzał nad ciepłym morzem. - Nie zadajesz sobie sprawy jaka to jest przyjemność o tej porze roku - mówił. Cieszył się życiem i właściwie można powiedzieć, że należało by go w tym naśladować.
Mając taki stosunek do pracy i takie podejściu do muzyki, w stosunku do ludzi był bezkompromisowy, szczególnie w sprawach sztuki. Mówił jasno co mu się nie podoba. Nie przysparzało mu to wielbicieli ale pozwalało mu zawsze spokojnie patrzeć na siebie w lustrze i to jest chyba też bardzo ważne…
Co jeszcze?
Będzie Go po prostu brakowało. Takich ludzi jak Stefan jest bardzo mało.
mec. Stanisław Kłys i O.Dr. Mariusz Tabulski Osspe
Dr Piotr Machnik
Leszek Mikos
Wspieramy wybitne młode talenty muzyczne
Tworzymy społeczność
zaangażowaną w muzykę
Organizujemy koncerty dla naszych Darczyńców
Jesteśmy Organizacją Pożytku Publicznego - OPP
NUMER KONTA FUNDACJI:
71 1160 2202 0000 0001 5560 5180
Film banerowy został nakręcony dzięki uprzejmości Muzeum Krakowa w Sali Baltazara Fontany w Pałacu Krzysztofory|
Rynek Główny 35, Kraków - W filmie wystąpili Julia Błachuta i Yehuda Prokopowicz.